Mam nadzieję, że jesteśmy w tej samej liczbie, co przed wczorajszym meczem. Piszę z obawą, bo podejrzewam, że apteki i służby medyczne miały ruch, jak na drogach Katowic, w godzinach szczytu.
To był rzeczywiście horror. Jednak, żaden reżyser, nawet ten z Hollywood, nie powstydziłby się takiego zakończenia. Happy end na miarę Oskara! Za taką grę pierwszoplanową już teraz należy się on Nawałce, Fabiańskiemu, Błaszczykowskiemu i tak kilkanaście nominacji... Chociaż tutaj, w La Baule, to może powinienem napisać o Złotej Palmie, wszak ona (geograficznie) nieco bliżej...
Nasi naprawdę grają! Znam z opowieści z IO 1972 i MŚ w 1974 i 1982. Pamiętam doskonale IO 1992. Wtedy nasi też grali... Szansa na powtórkę? Nie, to nie powtórka, to będzie nowa karta w historii naszego futbolu.
Nie da się ukryć, że ta ekipa nie tylko ma potencjał, ale również ogromne szczęście. Najlepszym przykładem nasza część turniejowej drabinki, w której brak potęg! Nie uważam, że nie ma trudnych rywali, ale, jestem przekonany, że każdy, przed finałem, jest w naszym zasięgu. Może ponosi mnie fantazja, ale dlaczego nie? W kraju Napoleona narodził się nowy przywódca w postaci Adama Nawałki i nowa armia, na razie w zwartym szeregu krocząca po kolejne triumfy.
Kilka dni temu pisałem, że w La Baule nie ma już naszych kibiców. Wczoraj znowu się pojawili. Wieczorem, pod hotelem, znów było kilkadziesiąt osób, które, porywem chwili, zostały zmuszone do przyjścia i wyrażenia radości. I super, bo tak chwil mamy zbyt mało, by je marnować. Cieszmy się bo mamy z czego!
14 lipca Francuzi mają swoje święto narodowe – upamiętnienie Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Kto wie, czy cztery dni wcześniej, w Paryżu, nie dojdzie do rewolucji w piłkarskim świecie, a w polskim kalendarzu będziemy ten dzień zaznaczać na czerwono. Droga daleka, ale...
fot. twitter.com
Udało się... ! Jestem w La Baule.Właśnie z bazy polskiej reprezentacji spoglądam na Mistrzostwa Europy w piłce nożnej we Francji i dzielę się ze słuchaczami na antenie i w internecie.