Akcja w kopalni Wujek Ruch Śląsk w Rudzie Śląskiej trwa.
Pod ziemią pracuje kilkudziesięciu ratowników.
Na razie nie udało się z nimi nawiązać żadnego kontaktu. Jak mówi rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros, ratownicy wrócili do pierwszego wyrobiska.
Na chwilę obecną około 340 metrów wyrobiska mają jeszcze do pokonania ratownicy by dojść do ściany wydobywczej. Jeśli tam nie znajdą grników, będą mieli do przeczesania dodatkowo 250 metrów – taka jest bowiem długość ściany wydobywczej.
Jak mówi rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, Wojciech Jaros jeśli zaginieni górnicy podczas zawału znaleźli się w bezpiecznym miejscu mają warunki do tego by tam przeżyć czekając na pomoc.
Ratownicy pod ziemią przebierają rumowisko, montują przenośniki, metanomierze i zajmują się transportem sprzętu. Jeden zastęp jest w rezerwie.
Tempa pracy ratowników nie da się przyśpieszyć, podkreśla Wojciech Jaros.
Naukowy zespół doradczy przy kierowniku akcji mają nadzieję, że zawał jest na krótkim odcinku.
Równocześnie przygotowywany jest już kombajn, który miałby wydrążyć niezależne wyrobisko.
Jak dodał Jaros, rozważane jest także zrobienie odwiertu z powierzchni.
Zniszczeniu pod ziemią uległ głównie spąg, konstrukcja podtrzymująca wyrobisko i strop są nienaruszone.
W nocy udało się uruchomić uszkodzony przenośnik taśmowy. Podciągnięto też rurociąg z powietrzem. Za tym zaciśnięciem, które powstało, jest czym oddychać.
Do jednego z najsilniejszego wstrząsu w kopalni doszło wczoraj. Był odczuwalny na olbrzymim obszarze w kilku miastach aglomeracji górnośląskiej.
Nadzieję dają przykłady sprzed lat. Na skutek katastrofy górniczej w 1971 roku górnik kopalni Mikulczyce-Rokitnica w Zabrzu Alojzy Piontek przeżył tydzień pod ziemią. W 2006 roku w kopalni Halemba Zbigniew Nowak pod zwałami skał spędził ponad 4 dni.
Autorzy: Monika Krasińska, Łukasz Kałuża