Piłkarze częstochowskiego Rakowa wygrali ze Śląskiem Wrocław 2:0 i są coraz bliżej zdobycia medalu mistrzostw Polski.
Po raz pierwszy od awansu do PKO BP Ekstraklasy częstochowianie zagrali na stadionie przy Limanowskiego. Obiekt nie jest jeszcze skończony, ale komisja licencyjna wydała zgodę na grę na remontowanym stadionie. Na przeciw 3. drużynie ekstraklasy stanął Śląsk, który nadal walczy o europejskie puchary, a jego trenerem od niedawna jest Jacek Magiera - legenda częstochowskiego klubu.
W pierwszej połowie gospodarze od początku mieli kontrolę nad spotkaniem. Wymieniali wiele podań, rozciągali grę na skrzydła i często podchodzili pod pole karne wrocławian. Brakowało jednak konkretów w postaci strzałów. Pierwszy groźny oddał w 20. minucie Vladislavs Gutkovskis, ale Michał Szromnik poradził sobie z tym uderzeniem.
W 30. minucie do rzutu wolnego na 20. metrze podszedł Igor Sapała. Strzał jednak minimalnie minął prawy słupek golkipera z Wrocławia. Próby gości nie sprawiły problemów defensywie Rakowa, a w kilku sytuacjach dobrze zachował się Dominik Holec.
Drugą połowę Czerwono-Niebiescy zaczęli najlepiej jak mogli. W 48. minucie z prawej strony boiska w pole karne gości wdarł się Fran Tudor. Podał on piłkę do Gutkovskisa, ten tyłem do bramki ściągnął na siebie dwóch obrońców i zgrał piłkę do Davida Tijanicia, który mierzonym strzałem od słupka pokonał Szromnika.
Już po 10 minutach wrocławianie mogli wyrównać, kiedy to w sytuacji sam na sam z częstochowskim bramkarzem znalazł się Israel Puerto, ale zawodnik Śląska fatalnie rozwiązał tę sytuację. Chwilę później uderzał Waldemar Sobota, ale piłkę po rykoszecie od obrońcy pewnie złapał Holec. Raków mógł zamknąć mecz, ale dogodnych sytuacji nie wykorzystali Gutkovskis i Tijanić.
Gdy w 74. minucie Konrad Poprawa zatrzymał wychodzącego na czystą pozycję Jakuba Araka, Śląsk musiał sobie radzić w 10-tkę, gdyż sędzia nie miał skrupułów i dał obrońcy gości czerwoną kartkę. W 85. minucie częstochowianie dopięli swego. Aktywny Marcin Cebula dostał podanie od Iviego Lopeza, wygrał pojedynek z obrońcą, a potem z bramkarzem i było 2:0.
Śląsk nie zdołał już odpowiedzieć, a Raków mógł jeszcze podwyższyć wynik w doliczonym czasie gry, gdy piłka z rzutu wolnego spadła na głowę Kamila Piątkowskiego, ale uderzenie było niecelne.
Raków tym samym wygrał 4. mecz z rzędu. Nad czwartym w tabeli Piastem ma już 11 punktów przewagi. Jeśli mecze tej kolejki ułożą się po myśli piłkarzy i kibiców spod Jasnej Góry, Raków już po tej serii może świętować medal mistrzostw Polski.
Raków - Śląsk 2:0 (0:0)
Tijanić (48.), Cebula (85.)
Raków: Holec - Piątkowski, Niewulis, Arsenić, Tudor, Lederman (63. Schwarz), Sapała (46. Tijanić), Kun, Cebula (87. Malinowski), Wdowiak (73. Ivi Lopez), Gutkovskis (73. Arak).
Śląsk: Szromnik - Stiglec (68. Zylla), Puerto, Pich (81. Pawłowski), Praszelik (60. Sobota), Piasecki (60. Exposito), Janasik, Bejgler, Mączyński, Poprawa, Lewkot (60. Makowski).
Kartki: Lederman (43.), Piątkowski (57.) - Piasecki (36.), Puerto (41.), Poprawa (73. CZ)
Autor: Piotr Muszalski/pm/
