"Miał być monochromatyczny cykl prac na wskroś śląskich - umazanych węglem, postindustrialnych, ciemnych. Nie wyszło! Cały ten węgiel zmiotła gałązka paproci przyniesiona z lasu. Pojawiła się w pracowni i pociągnęła Marka Pavellka z powrotem w gęstwinę, zieleń, liście i igliwie. Zainspirowała serię "Las – Historia jednego obrazu".
Marek Pavellek – kto to taki? Mr. Cookie, wypiekający babeczki, które chciałoby się i mieć (by na nie patrzeć), i zjeść; spiritus movens Kosmatej – modnego tarnogórskiego klubu; szef przydomowej galerii pięknych przedmiotów, w której odwiedzających przyjmuje odziany w "laćki". Pewnego dnia wstawał rano i zachciewało mu się robić te wszystkie rzeczy, więc swoje wizje po prostu konsekwentnie urzeczywistniał. Tak samo było z malarstwem, którego zapragnął i po nie sięgnął – bez akademii, bez uczelnianego mistrza, na dziko. Od tamtej pory (2012), od pierwszej z czterech wystaw ciągle – jak sam mówi – maluje ten sam obraz i ciągle nie może wyjść z lasu.
Nuda – powiecie. Zgoda, jeśli oczekujecie wiecznie młodych nowości i szokujących dziwności... Jeśli cykliczne obroty pór roku, nieskończone, na pozór zamknięte koło narodzin, rozkwitania, dojrzewania, więdnięcia i zamierania jest dla was monotonne, to tak – nuda. Gdy jednak popatrzycie na las jako na świat rytmicznej zmienności, na nieludzkie królestwo przemian, na siłę, która była przed ludzką cywilizacją, jest u jej podstaw, żywi ją i grozi jej zniszczeniem, na las jako na tajemniczą, pełną niezależności, fascynującą, a zarazem bliską istotę, to opowiadana przez Marka Pavellka historia stanie się ciekawa i zaskakująco bliska.
Naturze nie nudzi się tworzenie wariacji na jeden temat. Nie wydaje się, by miało się to znudzić twórcy, który od początku swojej artystycznej drogi jest w lesie. Był w nim, gdy podwieszał słoiki z żywą, rosnącą trawą pod sufitem przestrzeni wystawienniczej, był, gdy tworzył cykl abstrakcji odpowiadających cyklom natury oraz gdy z brzozowego zagajnika brał korę na swoje brzozowe kolaże...
I nie myślcie sobie, że Marek Pavellek to jakiś leśny dziadek. Niewielu w życiu spotkałam równie awangardowych facetów! Idźcie więc na wystawę. Czy polubicie obrazy Marka? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że warto poznać tą bujna osobowość, na chwilę zanurzyć się w zieleni i posłuchać "Historii jednego obrazu".
Karolina Drożdż