Szczerze mówiąc dziwna ta Francja. Przynajmniej tutaj na środkowym zachodzie.
La Baule leży w, zupełnie mi do tej pory nieznanym, kraju Loary. Konkretnie Loara Atlantycka. Brzmi poważnie? Brzmi. Jest tutaj poważnie? Jest.
Naiwnie sądziłem, że miejscowym blisko do rozrywkowych Brytyjczyków, którzy kulturę kibicowania mają we krwi. Nic z tego. Eleganccy, stonowani, mili, a nawet do bólu grzeczni, ale żeby oglądać z nimi Euro? W życiu...
Argument pierwszy...
Z myślą zobaczenia meczu w towarzystwie, wchodzę do pubu. Proszę o trunek z pianką. Dostaję... malutką szklaneczkę ( 0,25!!!). Jak to? Jakiś aperitif? Dużą, mówię (choć bardziej pokazuję, bo angielski dla nich nie istnieje. Dodacie, że pewnie z tego powodu była mała, ale tutaj prostuję. Podałem tylko nazwę, więc o pomyłce nie ma mowy). Z ogromnym zdziwieniem przelali małe do większego i dolali! Przy drugim sytuacja się powtórzyła. Miejscowi z pianką piją rzadko, jeśli już to małe. Często natomiast zamawiają wino, ale nie dostają małego, tylko lecą butelczynami!
Argument drugi...
Wspomniane butelczyny powinny rozluźniać języki i wzbudzać emocje, tymczasem my, przy ciekawszych sytuacjach, podnosimy głos, krzyczymy, ekscytujemy się. Oni? Spokojnie. Czasem drobne klaśnięcie, czasem cichutkie Oh la, la. Jak to? Nie przeżywacie tego, pytam? Brak odpowiedzi (pewnie znów ten angielski). Mam wrażenie, ze wino usypia. I to już pierwszy łyk...
Argument trzeci...
Miejscowi strasznie dużo palą. Wszyscy. To jeszcze nie argument, bo u nas przecież odsetek takich też jest spory, ale tutaj zapalić wychodzą w trakcie gry. Kilka razy na połowę. Jak to? Nie oglądacie tego? Nie przeszkadza Wam, że np. nie zobaczycie gola? Znów brak odpowiedzi...
I wreszcie argument czwarty...
Koniec meczu, godzina 23. Można zacząć analizować co się wydarzyło, wymienić spostrzeżenia, zwyczajnie pogadać. Nic z tego. Równo z gwizdkiem pub pustoszeje. Idą do domu. Jak to? Nie było już kogo zapytać...
Argument piąty, trochę francuski...
Kolejnego dnia spotkałem znajomego, anglojęzycznego Francuza. Powiedziałem mu o tym, a on mi odparł. Euro? Kogo to interesuje? Przyjdź w niedzielę, będzie rugby. Jak to?
Udało się... ! Jestem w La Baule.Właśnie z bazy polskiej reprezentacji spoglądam na Mistrzostwa Europy w piłce nożnej we Francji i dzielę się ze słuchaczami na antenie i w internecie.