Śledczy pracujący nad wyjaśnieniem okoliczności katastrofy lotniczej w Topolowie k. Częstochowy ujawniają kolejne informacje potwierdzające, że pilot maszyny musiał awaryjnie wylądować.
— Tuż przed wypadkiem poinformował on załogę samolotu o konieczności wykonania tego manewru — powiedział Andrzej Pussak z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Przekazanie informacji o awaryjnym lądowaniu potwierdziła też jedyna osoba, która przeżyła katastrofę. Pomimo tych ustaleń śledztwo nadal prowadzone jest wielowątkowo. Sprawdzane są trzy wersje: błąd pilota, nieprawidłowości w organizacji lotu oraz problemy techniczne.
— Wpływ na sprawność silników mogła też mieć pogoda — dodaje Andrzej Pussak.
Wiadomo już, że lewy silnik samolotu nie pracował w momencie uderzenia o ziemię. Śledczy mają też wątpliwości co do pracy drugiej jednostki. Zostaną one przebadane w specjalnym laboratorium wraz z pozostałą elektroniką, którą udało się zabezpieczyć na miejscu katastrofy.
Śledczy, którzy pracują nad wyjaśnieniem przyczyn sobotniej katastrofy lotniczej w Topolowie, spotkali się w Częstochowie. To pierwsze tego typu spotkanie od czasu podpisania, w grudniu ubiegłego roku, porozumienia pomiędzy prokuratorem generalnym z Państwową Komisją Badania Wypadków Lotniczych.
— Wymagają tego przepisy, które uchwalił parlament europejski — mówi prokurator Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Porozumienie określa również zasady przekazywania materiałów i wymiany informacji.
— Dzisiejsze posiedzenie służy zebraniu w całość wiedzy, którą posiada prokuratura i komisja. W takcie spotkania powołano też specjalne grupy robocze — powiedział Andrzej Pussak z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Kolejne spotkanie śledczych obu instytucji odbędzie się jutro.
Autor: Krzysztof Słabikowski