Prezydent Katowic, Marcin Krupa oraz dwaj funkcjonariusze policji zeznawali przed katowickim Sądem Okręgowym.
Zakończyło się postępowanie w tej sprawie. Chodzi o Marsz Powstańców Śląskich zorganizowany 6 maja przez Młodzież Wszechpolską, który ostatecznie został rozwiązany przez prezydenta Katowic. Sąd miał rozstrzygnąć o tym, czy decyzja o rozwiązaniu była zgodna z prawem.
Prezydent podkreślał wielokrotnie, że jest przeciwny faszyzmowi, a priorytetem było dla niego bezpieczeństwo mieszkańców, które jego zdaniem było zagrożone. Miało na to wskazywać zdarzenie z listopada, do którego doszło w centrum Katowic.
Prezydent wyjaśnił, że bezpośrednie pełnomocnictwo do rozstrzygania takich spraw miał naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego Mirosław Cygan, występujący 6 maja jako obserwator gminy i to on zdecydował o zakończeniu marszu. Jak zeznał Marcin Krupa, zrobił to po stwierdzeniu, że „zgromadzenie miało znamiona nadużyć”.
Zdaniem funkcjonariuszy, służby zabezpieczające marsz były dobrze przygotowane. Według zeznań jednego z policjantów przewagę stanowili kontrmanifestanci, a obustronna agresja słowna i przepychanki zmusiły mundurowych do wezwania na miejsce wszystkich wolnych służb z Katowic.
— Pojawiały się także informacje o wykorzystaniu symboli faszystowskich, Krzyża Celtyckiego i Czarnego Słońca, wyjaśnił jeden z policjantów, który dodał, że pierwszy raz w trakcie 23-letniej służby spotkał się z taką agresją.
— Decyzja prezydenta jest polityczna — mówił mecenas Michał Wawer, pełnomocnik wnioskodawcy, Łukasza Kolady, prezesa Młodzieży Wszechpolskiej w Katowicach.
Pełnomocnik władz Katowic, mecenas Andrzej Konieczko, zwrócił uwagę na zachowanie uczestników marszu widoczne na odtworzonym filmie. Jego zdaniem osoba kontrmanifestująca została uderzona w twarz.
Ogłoszenie wyroku w tej sprawie sędzia zapowiedziała na przyszłą środę.
Autor: Paulina Kurek /rs/