Mija 40. rocznica największej drogowej katastrofy na Żywiecczyźnie, która uważana jest za drugą najbardziej tragiczną katastrofę lądową w Polsce.
15 listopada 1978 w wąwozie schodzącym do jeziora Żywieckiego nieopodal Oczkowa w poślizg wpadły dwa autobusy i runęły z wysokości 18 m z mostu w Wilczym Jarze. W wypadkach obu autobusów śmierć poniosło trzydzieści osób, dziewięć udało się uratować.
Dziś na miejscu katastrofy nie zabrakło przedstawicieli górników oraz rodzin, które straciły wówczas braci, ojców i mężów. Wśród nich była między innymi Maria Kastelik, która o tragedii dowiedziała się dopiero następnego dnia. W katastrofie zginął jej, trzydziestoletni wówczas, mąż Kazimierz.
— To była niezwykle trudna akcja — przyznaje były komendant Zawodowej Straży Pożarnej, Czesław Pruski.
Autobusami fatalnego poranka podróżowali górnicy zmierzający do kopalni KWK Brzeszcze, KWK Mysłowice oraz Lędzińskiej Kopalni Węgla Kamiennego Ziemowit. Uratować udało się jedynie 9 osób.Trzy najmłodsze ofiary miały po 18 lat, najstarsza – 48.
Autor: Katarzyna Graboń, Andrzej Ochodek /rs/