Częstochowska prokuratura bada nowy wątek dotyczący katastrofy lotniczej w Topolowie.
Śledczy sprawdzają, czy samolot ze skoczkami spadochronowymi, który miesiąc temu rozbił się tuż po starcie z lotniska w Rudnikach, był tankowany właściwym paliwem.
— W toku śledztwa zabezpieczono dokumentację, z której wynika, że szkoła spadochroniarstwa leasingująca rozbity samolot kupowała znaczne ilości paliwa samochodowego — mówi prokurator Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Śledztwo w sprawie ustalenia przyczyn katastrofy prowadzone jest wielowątkowo. Sprawdzane są trzy wersje: błąd pilota, nieprawidłowości w organizacji lotu oraz problemy techniczne. W sprawie przesłuchano już ponad 20 świadków. Samolot rozbił się piątego lipca podczas próby awaryjnego lądowania w Topolowie . Zginęło 11 osób, jedna ocalała.
Ponadto Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych opublikowała wstępny raport dotyczący katastrofy lotniczej w Topolowie. Zawiera on opis zdarzenia, a także szczegóły dotyczące przebiegu lotu i stanu technicznego maszyny po uderzeniu w ziemię.
Był to jego ósmy lot w tym dniu. Z opublikowanych w raporcie zeznań jedynej ocalałej z katastrofy osoby wynika, że pilot poinformował pasażerów o konieczności awaryjnego lądowania tuż po tym, jak samolot stracił moc i przestał się wznosić. Przed zderzeniem z ziemią samolot zahaczył końcówką lewego skrzydła o drzewo. Następnie uderzył w ziemię lewym skrzydłem, kadłubem i prawym silnikiem. Samolot przechylił się na jeden z boków. Z uszkodzonych zbiorników paliwa znajdujących się z skrzydłach maszyny wyciekło paliwo, co doprowadziło do pożaru. W raporcie opisano także akcję ratowniczą przeprowadzoną przez okolicznych mieszkańców. Z uzyskanych przez komisję informacji wynika też, że samolot miał wcześniej problemy z lewym silnikiem, których nie udało się skutecznie rozwiązać.
Autor: Krzysztof Słabikowski