W bytomskim magistracie odbył się sztab kryzysowy poświęcony sytuacji bloku po wybuchu gazu, do jakiego doszło blisko dwa tygodnie temu.
Mieszkańcy bloku wciąż mieszkają w hostelu i nie wiedzą, jaka czeka ich przyszłość.
Miasto uważa, że nic więcej dla mieszkańców zrobić nie może.
— Wszystko dlatego, że mieszkania były własnościowe — powiedział Tomasz Sanecki z biura prasowego bytomskiego Urzędu Miasta.
Bytomski blok, w którym wybuchł gaz, musi zostać rozebrany i to w trybie pilnym. Taką decyzję podjął nadzór budowlany. Jak powiedziała powiatowa inspektor nadzoru budowlanego w Bytomiu Elżbieta Kwiecińska, budynku niestety nie uda się uratować.
Mieszkańcy bloku, którzy już od blisko dwóch tygodni mieszkają w hostelu, są zrozpaczeni.
Miasto zaproponowało mieszkania w TBS-ach. Ludzie twierdzą jednak, że na skorzystanie z takiegio rozwiązania ich nie stać, choćby z racji wysokiego czynszu.
Do wybuchu gazu doszło w nocy 25 listopada. Już po pierwszej wizji wiadome było, że doprowadził do niego celowo jeden z mieszkańców. Mężczyzna usłyszał prokuratorskie zarzuty i przyznał, że odkręcił gaz, by popełnić samobójstwo.
Autor: Monika Krasińska