01.09.2021
Kryminalna zagadka nr 10 - cz. 3.

Służąca Trytytków niezdarnie odebrała od detektyw płaszcz i wylała pół kawy na spodek, nim doniosła ją na stoliczek, przy którym podjęto Amalteę.
Pani domu patrzyła na to zniesmaczona, za to pan domu wodził za dziewczyną wzrokiem, zwracając więcej uwagi na jej smukłą kibić niż kiepski serwis.
— Był Pan widziany w wieczór potencjalnego włamania w okolicach Pałacyku Dezona panie Trytytka — zaczęła detektyw. — Poświadczył to stróż z pałacyku. Czy może mi Pan powiedzieć jakie sprawy zawiodły tam Pana o tak późnej porze?
Wacław zmieszał się wyraźnie. Z lękiem spojrzał na siedzącą obok żonę.
— To delikatna sprawa i niechętnie mówię na ten temat — odezwał się w końcu. — Nie chcę być jednak posądzony o włamanie, więc wyznam prawdę. Spotkałem się tam z… przyjaciółką. Łączą nas wspólne zainteresowania. Ja pracuję jako inżynier w Hucie Bankowej, a ona jest sekretarką w zakładach Fitznera i Gampera. Rozmawialiśmy o nowym palniku acetylenowym, który kupiłem. I o technice…
— ...chyba uwodzenia! — Wanda zerwała się z miejsca i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.
— Nie rozśmieszaj mnie mężu i miej odwagę przyznać się pani detektyw, że ta koleżanka od rozmów o technice to nikt inny, jak kochanka! Kolejna, bo przecież nie pierwsza! Ale ta to prawdziwe indywiduum. Potężna jak atleta, z piersią jak karczmarka i stylem bycia kawiarnianej ćmy. Wiem, co mówię, bo widziałam sama… — w momencie, gdy wypowiedziała te słowa zacięła się. Wiedziała, że właśnie powiedziała za dużo.
— No właśnie Pani Trytytka — detektyw Dreszczyk przeniosła wzrok na wzburzoną kobietę. — Czy może Pani wyjaśnić, co sprawiło, że tego wieczora nie pojawiła się Pani, jak zwykle, na próbie chóru w Resursie? Powiedziała Pani ponoć, że ma migrenę od kłótni z mężem o pieniądze.
Wanda Trytytka spłonęła rumieńcem. Po chwili odezwała się z goryczą w głosie.
— Pani nie wie jak to jest. Mój mąż ożenił się ze mną dla pieniędzy. Gdy się pobieraliśmy w kościele św. Barbary ślubował mi miłość na dobre i na złe, ale od początku chciał tylko dobrego, a jego styl życia bardziej odpowiadał krezusowi niż inżynierowi w hucie. A do tego te kochanki i ich zachcianki. Nic dziwnego, że od jakiegoś czasu przeżywamy trudności finansowe. Ale ja prędzej posunęłabym się do morderstwa jego lub jednej z jego kochanek, niż do włamania do banku.