Jestem Ślonzokiem i mam śląskie korzenie, większość mojej rodziny czuła i czuje się Ślązakami. Ujawniało się to w sposobie bycia, w języku, w rozmaitych aspektach życia. Ot, choćby w słynnej śląskiej kuchni – opowiadał na kartach książki „Głos z ciemności” Roman Kostrzewski. Głosu grupy Kat, „śmiesznego Czorta”, nie ma już z nami. Odszedł 10 lutego 2022 roku, ale jego muzyka, jego legenda są wiecznie żywe. A Bytom ciągle o nim pamięta, pisze Dziennik Zachodni.
Vader, Behemoth, Decapitated, Mgła – wymieniać można długo, a faktem jest, że muzyka metalowa jest bezdyskusyjnie najlepszym polskim towarem eksportowym. Faktem jest również, że gdy Piotr Wiwczarek stawiał pierwsze, nieśmiałe kroki na metalowej scenie, a Adam Darski dostał gitarę na pierwszą komunię, Oni grali w Jarocinie i szykowali się do wydania debiutanckiej płyty, pisze w swoim artykule Paweł Kurczonek.
Kat, bo o tym zespole mowa, to grupa, o której powiedzieć „legenda” to za mało. Można dziś zżymać się, że w „Nocach Szatana” Piotr Luczyk nieco zbyt mocno „inspirował się” utworem „Just Like Something From Hell” grupy Tank, że po „wielkiej schizmie” w 2004 r. z jednego wielkiego zespołu powstały dwa przeciętne, ale faktem jest, że Kat był w Polsce pierwszy. Na początku lat 80. ubiegłego wieku w naszym kraju nikt nie grał równie agresywnie, równie głośno i równie… diabelsko.
Mój plan, to z życia ram wyłamać realności dzienny kicz. A w nocy - Szatana przyjąć dłoń tak, jak Faust – śpiewa Kostrzewski na debiutanckim singlu Kata.
Zespół Kat został założony z inicjatywy gitarzysty Piotra Luczyka i grającego na perkusji Ireneusza Lotha.
— Grali muzykę, która była mi bliska. Byłem przesiąknięty różnymi estetykami, ale hard rock lubiłem najbardziej. Wpierw się żachnąłem. Kat? Brzmiało to trochę infantylnie — opowiadał wokalista w książce „Roman Kostrzewski. Głos z ciemności”. — Po koncercie porozmawiałem chwilę z chłopakami. Zwróciłem im uwagę, że niechybnie pozostawili miejsce dla wokalu. Zgodzili się z tym.
Urodził się 15 lutego 1960 w Piekarach Śląskich. Od 4. roku życia mieszkał w domu dziecka, co odcisnęło się na nim głębokim piętnem.
— Jedna z nauczycielek (…) zapragnęła mnie adoptować. Wieczorem podeszła do mojego łóżka i szepnęła „Od teraz będę twoją nową mamą”. Na co natychmiast odpowiedziałem „Jesteś k**wą, a nie moja mamą”. Co działo się ze mną, że byłem zdolny do takiej reakcji? — pytał retorycznie Kostrzewski.
Obojętnie, jaka jest odpowiedź, ten bunt przeciw rzeczywistości, ta potrzeba by iść pod prąd, wybrzmiewały w niemal każdym tekście Kata, pisze w swoim artykule Paweł Kurczonek.
Tychy miały Ryśka Riedla, Katowice – Piotra „Magika” Łuszcza, a Bytom miał Romana Kostrzewskiego. I bardzo dobrze, że miasto nie wystraszyło się satanisty "spijającego dziewczęcą krew błony dziewiczej” (jak śpiewał w utworze "Purpurowe Gody"), bardzo dobrze, że pamięć o wokaliście Kata jest ciągle żywa w mieście. Nie tylko wśród fanów, ale również "zwyczajnych" mieszkańców, którym "diabeł wcielony" po prostu nie przeszkadza. A nawet w pewnym sensie go przytulili.
W październiku 2022 bytomska Rada Miejska podjęła uchwałę, by skwerowi przy ul. Parkowej nadać imię Romana Kostrzewskiego. W tym samym miejscu postawiono pamiątkową tablicę. Z kolei na ścianie budynku przy ulicy Kołłątaja 1 powstał ogromny mural upamiętniający muzyka.
Więcej w artykule Dziennika Zachodniego: Paweł Kurczonek: Hej, Bytom! Brawo za pamięć o Romanie Kostrzewskim. Kat był pierwszy i nie ma ważniejszej grupy metalowej w Polsce.
/rs/