Kilkaset osób z całej Polski napisało dziś w Katowicach Ogólnopolskie Dyktando.
Pomysłodawczynią imprezy była dziennikarka Radia Katowice, wicemarszałek senatu Krystyna Bochenek, a konkurs tak się spodobał, że jest organizowany do tej pory. Jak mówi Magdalena Bochenek-Kępa, prezes Fundacji im. Krystyny Bochenek, pomysł dyktanda narodził się przypadkiem.
Tekst do ostatniej chwili trzymany jest w tajemnicy, przygotowuje go Rada Języka Polskiego z profesor Katarzyną Kłosińską na czele. Poza ortografią, trzeba w nim zwracać uwagę również na interpunkcję. W dyktandzie można popełnić nawet kilkadziesiąt błędów.
Uczestników przywitała przewodnicząca jury profesor Katarzyna Kłosińska.
Tekst pod tytułem "Fantazmaty polonisty" dyktowała uczestnikom jego współautorka profesor Ewa Kołodziejek.
Do Katowic przyjechali miłośnicy języka Polskiego z całej Polski.
Tekst Fantazmaty polonisty sprawił uczestnikom wiele trudności. Jak mówili, był najeżony językowymi pułapkami.
Zwycięzca otrzyma nagrodę główną w wysokości 30 tysięcy złotych oraz tytuł Mistrza Ortografii Polskiej. Dla laureatów drugiego i trzeciego miejsca przewidziano odpowiednio 15 tysięcy oraz 5 tysięcy złotych.
Matematyk Maciej Biniszewki z Grodziska Mazowieckiego został zwycięzcą Ogólnopolskiego Konkursu Ortograficznego "Dyktando 2024".
— Nie spodziewałam się, że wygram konkurs — mówił zwycięzca.
W tym roku z zawiłościami językowymi zmierzyło się ponad 500 osób.
— Sprawdziliśmy kilkaset prac — mówi przewodnicząca jury profesor Katarzyna Kłosińska.
Jak mówi Magdalena Bochenek-Kępa, dzisiejsze spotkanie to efekt pracy wielu osób.
Pierwsze Dyktando zostało zorganizowane w 1987 roku.
Autorzy: Anna Sojka, Piotr Pagieła, Ryszard Stotko
Dyktando 2024
Tekst Ogólnopolskiego Konkursu Ortograficznego DYKTANDO w 2024
Rozmarzony, choć co nieco znużony polonista w kobaltowoniebieskim T-shircie z naręczem lilii, szałwii, młodych marchwi i cukinii, z wolna przedzierał się przez burzany i bażyny w kierunku Starej Łomży przy Szosie w kotlinie Narwi.
Lejtmotywem jego rozważań był enchirydion lingwistyczny, w którym chciał umieścić apoftegmaty swoich mistrzów: Noama Chomsky’ego/Chomskiego czy Ferdynanda/Ferdinanda de Saussure’a. Ileż by dał, by w późnowieczornej dyspucie móc poobcować z tak tęgimi umysłami! Ale cóż by on, niebożątko, mało zamożny nauczyciel polonista mógł rzec, siedząc vis-à-vis takiego, dajmy na to, Baudouina de Courtenay! I jaką wybrać formę? Pluralis maiestaticus? Megapomysł! Zagrałby va banque i podjął dyskusję o języku średnio-dolno-niemieckim albo o nie najnowszych, choć trudno akceptowalnych tych wszystkich outsourcingach, overdrive’ach, copywriterach. Poniewczasie pojął jednak, że to mrzonki, że może co najwyżej spisać bon moty owych koryfeuszy lingwistyki i wydać w Wydawnictwie Naukowym PWN.
Znienacka nad jego głową coś zahurgotało i zacharchotało. Zrazu pomyślał, że to niby-śpiew dziwożony nęcącej młodzieńców niczym mszywioły w sadzawce. Zastanawiał się, czy przypomina kobietę-rybę, czy raczej kobietę wampira. Gdyby wiedział, toby stworzył jej portret techniką decoupage’u/dekupażu i powiesił na dędze u wierzei wiejskiego domostwa. Upojony rzegotem rzekotki szedł przez chaszcze nieostrożnie. Nieomal rozdeptał żarłocznego gnatarza rzepakowca, dotknął groźnego bielunia dziędzierzawę, potrącił zbłąkaną dieffenbachię/diffenbachię, pokłuł się kolcami ostrężyny.
Naraz usłyszał huk i chrzęst, a na leśnej drodze pojawił się rozklekotany citroёn, na oko mało sprawny rzęch z wysokoobrotowym silnikiem. Siedział w nim dawno niewidziany koleżka, który jechał do Wnor-Pażoch w Podlaskiem i zapraszał na foie gras i beaujolais. Zawahał się, ale ponaddwudziestoletnia przyjaźń zobowiązuje. Miał trochę hajsu na rozkurz, więc pół zmartwiony, pół szczęśliwy porzucił lingwistyczne miraże i pojechał grać z kumplem w drużbarta. Notabene, pomyślał, nie dobrze, ale wspaniale mieć takiego druha.
Autorkami tekstu pt. „Fantazmaty polonisty” są prof. dr hab. Anna Dąbrowska oraz prof. dr hab. Ewa Kołodziejek