Kombajn ruszył w kierunku poszukiwanych górników.
Ma on pomiędzy wyrobiskami wydrążyć nowy chodnik by nim ratownicy mogli dostać się w rejon w którym powinni znajdować się uwiezieni górnicy.
Na takie rozwiązanie zdecydowano się po tym jak okazało się, że pokonanie zawału przez ratowników, którzy ręcznie musieli usuwać rumosz jest bardzo trudne, powiedział rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego.
W zawale ratownicy w ciągu doby przesuwali się zaledwie o kilka metrów. Szybsze więc w tej sytuacji okazuje się zmontowanie kombajnu i wydrążenie nowego chodnika, przyznaje Jaros.
Niestety jeśli okaże się, że zawał objął całe wyrobisko aż do ściany, kombajn będzie miał do pokonania około 400 metrów a to oznacza w najlepszej sytuacji ponad 30 dni.
Dlatego też dobiega końca montaż wiertnicy która ma wykonać odwiert z powierzchni w miejsce, gdzie powinni być górnicy. Będzie można przez niego spuścić na dół kamerę, wodę, jedzenia cz też leki. Wiertnica ma rozpocząć pracę jeszcze dziś w nocy. Zdaniem ekspertów tą metodą do górników uda się przebić za ponad tydzień.
Jak podkreśla Adrian Brol z Katowickiego Holdingu Węglowego, wywiercenie otworu na taką głębokość jest skomplikowane, bo pokonać trzeba wiele warstw.
Pracę dodatkowo komplikuje fakt, że trzeba praktycznie idealnie trafić w określone miejsce ponad tysiąc metrów pod ziemią.
Specjalna pompa płuczkowa do wiertnicy jechała z Niemiec do rudzkiej części kopalni Wujek.
Jak poinformował rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros, maszyna rozpocznie drążenie odwiertu jeszcze dziś.
Niestety, mimo wysiłków ratowników, którzy ręcznie przekupując zawał, próbują się dostać do górników, dzieli ich od poszukiwanych ponad 300 metrów.
Autor: Monika Krasińska