Koszmarny początek w wykonaniu koszykarzy GTK spowodował, że musieli oni gonić wynik. Nie udało się. W Stargardzie miejscowa Spójnia wygrała 84:78.
Pierwsze fragmenty spotkania należały do zawodników Spójni. Już po kilku akcjach miejscowi prowadzili 12:2, znajdując receptę na obronę strefową gości. Ci też w tym fragmencie znacznie pomogli rywalom swoją nieskutecznością. Gdy Matthias Zollner poprosił o czas, gra przyjezdnych po wznowieniu wyglądała nieco lepiej. Niestety, pomimo lepszej gry w ataku, gliwiczanie nadal nie potrafili skutecznie zatrzymywać gospodarzy, którzy trafiali regularnie. Szczególnie aktywny był Raymond Cowels, który tylko w pierwszej kwarcie rzucił 11 punktów. Taka podstawa w ataku dała Spójni prowadzenie 22:10. W drugiej kwarcie wiele problemów miejscowym sprawiał Joshua Perkins. Zaczął to spotkanie z ławki, ale jego postawa mogła robić wrażenie, a jego statystyki byłyby jeszcze lepsze, gdyby koledzy wykorzystywali jego podania. Takich problemów nie mieli stargardzianie, a w szczególności Kacper Młynarski, który trafiał zza łuku. Polak w tej kwarcie dwukrotnie popisał się skutecznym rzutem z dystansu. Potem kolejnym wejściem pod kosz popisał się Faust i było już 32:15, a trener przyjezdnych ponownie musiał skorzystać z przerwy na żądanie. Po wznowieniu gry wbił się w pole trzech sekund Shannon Bogues, Terry Henderson przymierzył zza linii 6,75 m (32:20) i tym razem musiał zareagować trener gospodarzy. Spójnia wróciła do gry i znów punktowała, choć końcówka kwarty należała do gości. Szymon Szewczyk zaliczył punkty po dwójkowej akcji. Swoje gliwiczanie dorzucili jeszcze z rzutów wolnych, ale wynik po pierwszej połowie odzwierciedlał to co działo się w niej na parkiecie.
Gliwiczanie już od początku trzeciej odsłony rzucili się do odrabiania strat. Zaatakowali skutecznie, ale Spójnia nie odpuszczała, kilka razy odpowiadając gościom. GTK poprawiło jednak defensywę, a seria 8:0 pozwoliła znacząco zbliżyć się do rywala. Niemoc miejscowych przełamał Faust, ale zespół Matthiasa Zollnera nadal nacierał. Po skutecznej akcji Boguesa było już tylko 50:45, ale na więcej podopieczni Macieja Raczyńskiego już nie pozwolili. Rzuty wolne Omari Gudula, dwie kolejne punktowe akcje Fausta i trener Matthias Zollner ponownie poprosił o przerwę na żądanie. Kwartę zakończył Gudul, zdobywając kolejne punkty spod kosza na 58:46.
Trójka i skuteczna dobitka Baylee Steele'a otworzyły czwartą kwartę. Rzutem z dalekiego dystansu, z niemal 8. metrów, przypomniał o sobie Młynarski i Spójnia miała już pokaźną zaliczkę, bo prowadziła 66:50. Gliwiczanie raz jeszcze zaatakowali. Dzięki aktywnemu Boguesowi i punktom Hendersona drużyny dzieliła już tylko różnica 11. punktów. Steele znów trafił za trzy, ale chwilę potem piąte przewinienie wykluczyło go z gry. Akcja 2+1 Perkinsa dała gościom nadzieję na udaną końcówkę. Gospodarze prowadzili 76:70, mimo że trener Spójni wziął czas, zaraz po wznowieniu trafił Henderson i było już tylko 76:72 dla stargardzian. Szalona końcówka mogła być szczęśliwa dla obu stron. Faust wymusił przewinienie, ale trafił tylko jeden osobisty. Zaraz dwoma punktami odpowiedział Bogues i zredukował straty do wyniku 77:74. Spójnia też trafiła za dwa, a gospodarzom odpowiedział Szewczyk na 79:76. Losy meczu rozstrzygnął Młynarski, trafiając kolejną trójkę w tym meczu. Ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 84:78, czyli identycznym jak w Gliwicach, a to oznacza, że oba zespoły mają ze sobą remis w dwumeczu.
PGE Spójnia Stargard - GTK Gliwice 84:78 (22:10, 19:17, 17:19, 26:32)
PGE Spójnia: Tomasz Śnieg 11, Raymond Cowels III 21 (4x3), Nick Faust 19 (1x3), Mateusz Kostrzewski 9 (1x3), Baylee Steele 8 (2x3) - Kacper Młynarski 12 (4x3), Omari Gudul 4, Szymon Walczak. Trener Maciej Raczyński.
GTK: Shannon Bogues 22 (2x3), Terry Henderson 16 (3x3), Daniel Gołębiowski 6, Jordon Varnado 14, Szymon Szewczyk 7 - Joshua Perkins 13, Łukasz Diduszko, Szymon Szymański, Aleksander Wiśniewski. Trener Matthias Zollner.
Autor: Piotr Muszalski/pm/