Fenomenalnie rozegrana końcówka spotkania dała GTK zwycięstwo nad faworyzowaną drużyną z Warszawy 88:85.
Początek spotkania był nerwowy po stronie gliwiczan. Szybkie straty i punkty po nich Legionistów dały im małą przewagę w pierwszych minutach. GTK zdobyło pierwsze punkty dopiero po 2 minutach ale im dalej w mecz tym lepiej zaczęli się prezentować gospodarze. Na 5 i pół minuty przed końcem kwarty miejscowi objęli prowadzenie 10:8. Po chwili to prowadzenie urosło nawet do 4 oczek ale szybko warszawianie wyrównali, na szczęście wtedy pierwszą trójką w tym meczu popisał się Malik Topin.
Ten sam zawodnik w kolejnej akcji podwyższył prowadzenie GTK a jeszcze lepiej było po trójce Chrisa Czerapowicza gdy to na minutę przed przerwą GTK prowadziło 6 punktami. Ostatecznie pierwsza kwarta padła łupem gliwiczan którzy wygrali 24:16 w dużej mierze dzięki świetnej postawie Malika Topina, który zdobył w niej 9 punktów.
Legia drugą kwartę rozpoczęła od celnej trójki Michała Kolendy na co gliwiczanie odpowiedzieli szybką dwójkową akcją Tyree Eady – Kacper Gordon i wykończeniem tego drugiego. Jednak po 4 minutach trener Paweł Turkiewicz wezwał swoich podopiecznych na rozmowę, bo kilka strat i lepsza skuteczność Legii sprawiły, że gospodarze mieli już tylko 3 punkty więcej od swoich przeciwników. Po powrocie na parkiet szybkie punkty z półdystansu zdobył Laksa ale Legia też nie próżnowała i długo przewaga GTK była na poziomie jednego posiadania. Gdy za trzy trafił Kuba Piśla to było już 6 punktów. Na przerwę GTK schodziło prowadząc 45:39.
Trzecią odsłonę od punktowania zaczęli warszawianie. Mały serial 5:0 przerwał celny rzut z półdystansu Mario Ihringa. Legia skutecznie goniła i po trzech minutach tej kwarty wyszła na prowadzenie. Do remisu doprowadził Łukasz Frąckiewicz. Goście w odstępie kilku minut wykorzystali trzy akcje 2+1 tym samym wychodząc na pięciopunktowe prowadzenie. Trener Turkiewicz zmuszony był poprosić o czas. Po chwili Czerapowicz błysnął celną trójką. Skuteczny wjazd pod kosz Tyree Eady’iego zniwelował straty do jednego oczka ale na te wydarzenia Legia odpowiedziała celnym rzutem dystansowym Silinsa.
Następnie dwa punkty z linii rzutów wolnych dorzucił Ihring a gdy celną trójką popisał się Kacper Gordon, na nieco ponad 2 minuty przed końcem kwarty trener gości poprosił o przerwę, bo GTK objęło prowadzenie. Te trójki zaczęły siedzieć gliwiczanom bo przed ostatnią przerwą trafił też Tyree Eady ale Legia też nie próżnowała w większości zdobywając punkty spod kosza. Ostatnie punkty w kwarcie zdobył Maksymialian Wilczek i na ostatnie 10 minut zespół z Gliwic wychodził przegrywając 67:68.
Michał Kolenda rozpoczął czwartą partię celną trójką z rogu parkietu. W 2 minuty Legia zanotowała serial 8:0 i trener GTK musiał ratować się czasem. Na szczęście akcję 2+1 wykorzystał Malik Toppin. Na 5 minuty przed końcem celnie z dystansu rzucił Czerapowicz i z ośmiu oczek straty zrobiły się tylko 2. Trener Ivica Skelin wezwał swoich zawodników na rozmowę. Jednak po powrocie na parkiet z dystansu trafił Ihring i GTK prowadziło jednym punktem na 4 minuty przed końcem.
Niestety dla miejscowych kibiców w kolejnych akcjach gliwiczanie zacięli się a Legioniści punktowali aż miło. Na 2 minuty przed końcem prowadzili już 5 punktami. W gliwickich szeregach spadła skuteczność i pojawiło się wiele strat. W całym meczu tych strat było 21. A zespół Legii po tych stratach zdobył aż 22 punkty.
Pomimo tych wszystkich przeciwności zespół GTK był w meczu do końca spotkania. Na minutę przed końcem celną trójką wyrównał wynik Martins Laksa. Ta ostatnia minuta, jak to w koszykówce, jak to przy wyrównanym spotkaniu trwała 10 minut. Mieliśmy huśtawki nastrojów miejscowych fanów przy rzutach wolnych z jednej i drugiej strony.
A gdy na 9 sekund przed końcem znów z dystansu trafił Laksa gliwiczanie prowadzili 88:85.Trener gości poprosił o czas. Gliwiczanie szybko sfaulowali Andrzeja Plutę Juniora, który pomylił się na linii rzutów wolnych dwukrotnie. Najlepszym graczem gospodarzy był Mario Ihring z 14 punktami, 11 asystami i 4 zbiórkami. W ekipie gości wyróżniał się Kameron McGusty z 23 punktami i 3 zbiórkami.
Autor: Piotr Muszalski/pm/