Były wiceminister rozwoju, były rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach i ekonomista prof. Robert Tomanek uważa, że CPK w zrewidowanej formie to "krok w dobrą stronę". — Kompromis, który tak czy inaczej będzie miał przeciwników — stwierdza gość Radia Katowice i wskazuje na potrzebę prawidłowego prowadzenia dialogu społecznego z mieszkańcami.
Mimo że prof. Tomanek akceptuje plany dotyczące CPK z zmniejszonej formie, to przyznaje że nie jest specjalnym entuzjastą. – W państwie mamy bardzo wiele spraw do załatwienia i jest pytanie, czy to jest absolutny priorytet – zastanawia się ekonomista w rozmowie z Marcinem Zasadą.
Gość Radia Katowice został zapytany, czy plany zaprezentowane kilka dni temu przez wiceministra infrastruktury Piotra Malepszaka dotyczące przebiegu kolei dużych prędkości przez Śląsk do granicy z Czechami, zwłaszcza na fragmencie mikołowsko–palowickim, to kompromisowy wariant i postęp w drodze do kompromisu. Fragment Mikołów–Palowice był powodem protestów mieszkańców.
— Z tego co czytam, to tak. Jest to postęp, jest to kompromis. Kompromis, który tak czy inaczej będzie miał przeciwników. Znajdujemy się w obszarze gęstej zabudowy, a z drugiej strony potrzebujemy dobrego i szybkiego połączenia z południem Europy i poprawy obsługi ruchu regionalnego – zauważa prof. Robert Tomanek. Jak dodaje, zmniejszenie prędkości na tej linii oznacza, że będzie mogła ona służyć również obsłudze ruchu regionalnego. — Chociaż niewątpliwie będą pewne problemy w tzw. ułożeniu slotów. Inne są wymagania pociągów, które pojadą w kierunku Pragi czy dalej na południe Europy, a inne wymagania pociągu do Jastrzębia — mówi ekonomista i były wiceminister rozwoju.
Marcin Zasada zapytał piątkowego gościa Radia Katowice czy da się dziś stworzyć większe inwestycje bez narażania się na gigantyczny protest społeczny. — Myślę, że to jest kwestia przygotowania się do rozmów z ludźmi — ocenia prof. Tomanek. Wskazał, że w przypadku CPK obowiązywała zasada "najpierw odpalamy bombę atomową, a potem zaczynamy myśleć co się stało".
— Najpierw rzucono hasło "tniemy Mikołów na pół i puszczamy linię 300 km/h. To spowodowało ogromny opór, konsolidację grup, a w tych grupach oporu społecznego znajdują się takie osoby, które nie przyjmują argumentów. Z nimi jest później bardzo trudno rozmawiać. Do takich przedsięwzięć trzeba się przygotowywać i uwzględniać, że w każdym przypadku trzeba rozmawiać z ludźmi — mówi były wiceminister rozwoju.
Prof. Robert Tomanek uważa, że problem leży przede wszystkim po stronie decydentów.
— Powinni przygotować się do rozmów i liczyć się z tym, że będzie opór. Przez lata funkcjonował taki model negocjacji, że my urzędnicy i inwestorzy wiemy lepiej, bo mamy wiedzę techniczną i musimy przeprowadzić konsultacje. Ktoś był przeciw, komuś się coś nie podobało, były konsultacje i jedziemy dalej. Te czasy się skończyły — ocenia gość Radia Katowice.
Prof. Robert Tomanek skomentował w Radiu Katowice upadek projektu polskich samochodów elektrycznych Izera. – Jestem sceptyczny wobec inwestycji dużych, realizowanych za publiczne pieniądze. Akurat w przypadku Izery sceptycyzm brał się stąd, że chodziło o budowę fabryki od podstaw przez państwo – mówi ekonomista.
— Wpisano to u nas w KPO, ale te środki nie były takie, żeby tę fabrykę wybudować od podstaw z własnym wsadem badawczym. Ta inwestycja budziła wątpliwości przynajmniej od kilku lat i ona się teraz wywraca. Las jest wycięty, pracujący tam ludzie mają kompetencje i trzeba byłoby to wykorzystać, ale nie na chybił trafił — ocenia prof. Robert Tomanek.
Gość Radia Katowice jako przykład podaje przemysł obronny. – To jest dobry kierunek, tylko musimy to wmontować w strategię rozwoju przemysłu obronnego. Tu jest właśnie rola rządu. Rząd wyznacza kierunki, publikuje dokumenty typu polityki publiczne i w ten sposób ogranicza pewne ryzyka. Tego tu brakuje. Co my chcemy? Bo mówimy o budowie przemysłu, o obronie, to są wszystko hasła. A trzeba przejść do poziomu konkretów – uważa ekonomista.
Jako szansę na uratowanie przemysłu na Śląsku wskazuje się w trwającej kampanii wyborczej przemysł zbrojeniowy. Profesor Tomanek przyznaje, że "może jest i ku temu potencjał".
— Dawno temu, za słusznie minionych czasów, fabryki zazwyczaj miały programy przestawiania się na produkcję wojskową. Ewentualnie prowadziły taką produkcję. Mieliśmy też doświadczenia na Śląsku. Brakuje podejścia systemowego i długofalowego, bo wiemy że musimy mieć własny przemysł obronny. Wiemy czego nam brakuje. Mało tego, mamy nawet pieniądze — zauważa gość Radia Katowice.
Profesor Robert Tomanek wskazuje przykład z Niemiec.
— Fabryka Volkswagena. Rozważa się jej sprzedaż koncernowi zbrojeniowemu i przekształcenie w fabrykę – jak to obrazowo w mediach pisano – która produkowała samochody, a może produkować czołgi. Nie jestem inżynierem i specjalistą, ale patrzę na finanse. Czołg kosztuje ok. 9–15 mln złotych. Nowoczesny tramwaj to porównywalny koszt, podobny wysiłek produkcyjny. Czołg też jest pojazdem, oczywiście opancerzonym i uzbrojonym, ale przecież mamy doświadczenia w budowie czołgów. To tak na marginesie, bo nie wiem czy akurat w strategii obronnej czołgi byłyby najważniejsze, dlatego że mówi się o potężnych brakach amunicji. I to jest na dziś temat — mówi prof. Tomanek.
Ekonomista dodaje, że strategia rozwoju przemysłu obronnego jest pilnie potrzebna. Podkreśla, że ważne jest podjęcie uporządkowanych działań, które będą kontynuowane przez kolejne rządy.
— To jest absolutna tragedia, że jest rząd albo minister, którego później się odwołuje i jest to szyte na okresy od roku do czterech lat. Tak nie powinno się prowadzić polityki strategicznej — mówi gość Radia Katowice.
Zawsze jesteśmy w centrum wydarzeń. Dyskutujemy o problemach ważnych dla kraju i regionu. Zadajemy trudne pytania, zmierzamy do sedna sprawy. Wykładamy kawę na ławę.
Sobota, czyli dzień pogrzebu papieża Franciszka, będzie dniem żałoby narodowej